sobota, 17 marca 2012

Potrawa rodem z PRL-u :)

Pamiętacie tamte czasy? Imprezy rodzinne i potrawy na nich podawane? Na stołach jedyna chyba wtedy znana sałatka z majonezem, jajka w majonezie, zielona sałata w śmietanie, zapiekanki z pieczarkami, flaczki czy tzw. zimne nóżki :) W mojej rodzinie nie było imprezy bez potrawy, która właściwie nie miała nazwy, chyba, że ja nie pamiętam, w końcu małym dzieckiem byłam:) W każdym razie przypomniałam sobie o tej potrawie i postanowiłam ją zrobić, jednak odrobinę zmieniłam składniki, dopasowując je do naszych czasów. Nie mam wątpliwości, że teraz jadamy zdrowiej. Pamiętam, jak ciocia wlewała do tej potrawy szklankę śmietany kremówki, brrr... Teraz to absolutnie nie do pomyślenia. Przynajmniej do moich garnków kremówka nie ma wstępu! No i parówki zmieniłam na kabanosy z kurczaka. Nie żebym coś miała do dzisiejszych parówek, kupuję takie z 93% zawartością mięsa, ale akurat musiałam zużyć zalegające w lodówce kabanosy. Kusiło mnie także, żeby zamiast koncentratu pomidorowego użyć pomidorów w puszce, ale uznałam, że to byłaby za duża ingerencja w przepis i nie odtworzę oryginalnego smaku.




Składniki:
6 długich kabanosów z kurczaka (w oryginale parówki)
kilkanaście pieczarek
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
4 łyżki koncentratu pomidorowego
kilka łyżek jogurtu naturalnego (lub śmietany 30%)
kostka bulionowa


Wykonanie:
Kiedyś parówki kroiło się w ok. 3cm kawałki, ja pokroiłam kabanosy w plasterki żeby dzieciom się łatwiej jadło. Pieczarki, cebulę i czosnek dosyć drobno pokroiłam i wszystko razem z plasterkami kabanosów udusiłam, żeby smaki się dobrze połączyły. Wlałam na patelnię ok. 2 szklanek wody, wrzuciłam kostkę bulionową i jeszcze kilka minut wszystko razem gotowałam, dodałam 4 łyżki koncentratu pomidorowego, całość zagęściłam mąką i doprawiłam jogurtem naturalnym i pieprzem.
Kiedyś podawało się to danie w bulionówkach z chlebem lub bułką, ja podałam z makaronem. Przyznam, prawie udało mi się uzyskać smak zapamiętany z dzieciństwa, myślę, że diabeł tkwi w kremówce:)



4 komentarze:

  1. Mi do PRL-u raczej daleko ale pamiętam, że jak byłam mała mama na szybki obiad kroiła cebulę, pieczarki i nacinała parówki tak, że na ich końcach po usmażeniu robiło się rozgałęzienie. Potem dodawała koncentrat, a danie ogólnie nazwała "świńskie ryjki" :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak znam tę potrawę, ale pod nazwą "świnki":)

    OdpowiedzUsuń
  3. coś oryginalnego:) pozdrawiam . proszę o kontakt na mojego mejla :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś podobnego uwielbiają moje dzieci:)

    OdpowiedzUsuń